Z napitków… cóż Wam dziś zaproponować mogę? Zapewne znacie drzewo dębem zwane. Wiele tajemnic ono kryje… chociażby taką, że Słowianie wypić napitek z dębu bardzo lubią. O jakim napitku mowa? Ani o piwnym… ani o miodowym… mowa o czymś, co żołędziówką zwie się. W smaku zapewne niewiele odbiega od dobrze Wam znanej gorzkiej ziarnistej kawy. Na żołędziową, nazwijmy ją, kawę zbiera się żołędzie. Pozbawione łupinek dobrze je wypłuczcie, rozdrobnijcie i namaczcie w wodzie. Proces moczenia trwać musi trzy dni… Codziennie mieszajcie kilka razy i wymieniajcie wodę chociaż dwa razy dziennie. Pod koniec drugiego dnia do świeżej wody dodajcie nieco spopielonego drewna – lipowego, dębowego lub klonowego. Po chwili odcedźcie popiół i zalejcie odcedzoną wodą żołędzie. Odstawcie na jeszcze jeden dzień. Przecedźcie żołędzie i przepłuczcie. Świeżą wodę zagotujcie z żołędziami, ugotowane żołędzie rozdrobnijcie jeszcze bardziej i porządnie wysuszcie. Następnie należy je uprażyć na brązowo bez tłuszczów dodawania. Po prażeniu zmielcie je jak ziarna kawy na drobno. Do kubka wsypcie łyżeczkę lub dwie, zalejcie wodą gorącą, a zapach żołędziówki rozniesie się po waszej izbie.
Prażuchy na Dziady
W Dziady to ja tu i beczułkę miodu, i piwa, i ziarna, i orzechy, i jakie owoce postawię. A i soli na progi nasypię, bo licho nie śpi.