Nadar Vlkan

Nadar Vlkan

…o Welesie…

...a ja to jestem mistrzem w plątaniu, odplątywaniu, wiązaniu, zakręcaniu spraw wszelakich i... ale o czym ja to...
Przychodzi pora, aby spotkać się w cztery oczy z przeznaczeniem. W sumie dla mnie przeszłość i przyszłość są tym samym. Dla Ciebie nie, mój towarzyszu. Alem przyszedł Ci tu o czymś opowiedzieć… Jak zwykle to los wybrał mnie na Twego przewodnika po świecie słowiańskich bogów. Ja na los się skarżyć nie mogę… więc, pytasz o Welesa? Ja chętnie opowiem… Weles, mój dobry druh, choć czasem nam razem nie po drodze, zajmuje się wieloma sprawami wśród żywych i wśród umarłych. Dogląda kupców, rzemieślników i trzyma pieczę nad ogólnym dobrobytem domostw. Nie stroni także od magii, choć od tego, nie schlebiając sobie, to ja raczej uchodzę za znawcę… Do mnie w sumie należy czarowanie losem tutaj wśród żywych, Weles zajmuje się raczej sprowadzaniem dusz zmarłych na bezkresne pola Nawii… i tam to ja mu się już nie wtrącam… Gdy ktoś zaklina się, że mówi prawdę, zwykle klnie się „na Welesa”, rzadko ktoś przysięga na moje imię, bo jak tu być pewnym… losu? Weles nie raz przechadzał się niegdyś po lasach i polach w postaci starca z długą brodą wspartego kijem… zupełnie jakbym sam siebie opisywał… ale mniejsza o to… też już leciwy jestem… O!… albo jako potężny wilk czy olbrzymi niedźwiedź się pokazywał. I jako puchacza też zwykłem go widzieć… cóż… mnie to się szwendać przyszło o kiju i w towarzystwie denerwującego kruka… Nie dla każdego los bywa łaskawy! Ale o czym to ja… a tak! Niektórzy mówią, że Weles to jakiś tam taki nienajlepszy przyjaciel Peruna. Czy ja się z tym zgadzam? Nie zgodzić się nie mogę, gdyż obaj nie pałają do siebie nadmierną przyjaźnią, jednak jeśli jeden pilnuje błyskawic, a drugi ziemskich ścieżek, to zrozumieć się wzajemnie też nie sposób. Ale tu w tym zagmatwanym świecie bogów i bóstw nic nie jest takie jak wygląda… a ja to jestem mistrzem w plątaniu, odplątywaniu, wiązaniu, zakręcaniu spraw wszelakich i…. A niech mnie los kopnie! Znów się rozgadałem… Weles wiele imion nosił i choć nieco zapomniany między starymi bogi, odnalazł się jeszcze w późnośredniowiecznych tekstach czeskich, gdzie odsyłali ludzi „K velesu!” czy jakichś legendach tatrzańskich o smoku z Wołoszyna… Tak mi się coś o uszy obiło… Mnie tam w legendach i bajkach na próżno szukać… Gdy jednak spotkasz na przydrożnej ścieżce zgarbionego starca, który poprosi Cię o chwilę uwagi, to może być stary dobry poczciwy Wid-Wij… z którym niegdyś liczyli się wszyscy Słowianie…

Podziel się

Facebook
Posłuchaj innych opowieści