Nadar Vlkan

Nadar Vlkan

O Litoborze i strzydze

A powiadasz, że baśń ci na dobranoc mam opowiedzieć, dziecino… Ale stara piastunka to słodkich i kolorowych opowieści nie zna…
A powiadasz, że baśń ci na dobranoc mam opowiedzieć, dziecino… Ale stara piastunka to słodkich i kolorowych opowieści nie zna… jeno takie, co to po nich zasnąć trudniej, ale dzięki temu żadna mara ci w nocy dokuczać nie będzie… Żyła gdzieś kiedyś wiedźma jedna, co umyśliła, że dziecięcia pragnie. A wiedźmy to z rzadka dzieci mają, dziecino… Leciwa już była, więc głowiła się długo, jak sprawić, żeby dziecię mieć i je wychować. Córkę mieć pragnęła, żeby i ona w swej dorosłości wiedźmą została. Poprosiła więc stare bogi, co w strumieniu szemrzą pod kamienną górą, żeby jej dziecię dały, że ona, co chcą, to odda… Wyszedł więc jeden z bożków – Strzybuch ze strumienia… i tak jej rzecz: „Damy ci dziecię, za siedem niedziel, znajdziesz je w wiadrze… jeno zostaw wiadro na deszczu, gdy rozpęta się burza. Pamiętaj, że dziecię to będzie człekiem wyglądać, ale człekiem być nie może… A my cenę sami sobie odbierzemy za jej życie.”
Minęło niedziel siedem, burza się rozpętała, wiedźma wiadro wystawiła i czekała. O poranku, jak rzekł Strzybuch… w wiadrze dziecinę małą znalazła. Córa rosła i piękniała, tylko od maleńkości co noc znikała gdzieś i wracała o poranku. W okolicy zaczęły krążyć legendy o jakim demonie straszliwym, co nocą zwierzęta i ludzi porywa. Ale gdzież tam by wiedźma plotek słuchała. Trwało to… aż sama nie zobaczyła, jak jej dziecię w potworną strzygę się zamienia, gdy księżyc na dobre na niebo wzejdzie i własnymi zębiskami owcę na polu rozrywa.
Pobiegła więc wiedźma do strumienia i jęła błagać bogi, aby jej córkę od niechybnej śmierci uchroniły i czar z niej straszliwy zdjęły. Strzybuch jeno się zaśmiał z wody i rzekł: „Toć Twoje dziecię człekiem nie jest. Co człekiem nie jest… stać się nim nie może. Chyba że znajdzie się taki, co pokocha poczwarę, zabije i nad jej śmiercią zapłacze…”
I tak lat długich czternaście wiedźma szukała takiego, co by się zgodził pokochać wampierza, ale odważnych nie było. A i ludzie jęli płacić tym, co poczwarę ubiją. I tak zjawił się w tych okolicach młody wojownik – Litobor, który obiecał, że strzygę poćwiartuje.
Zasadził się on na skraju polany jednego wieczora i czeka. Strzyga przyleciała, sarnę ubiła i zwiała. Zachwycić się zdążył jedynie jej długim złotym warkoczem. Kolejnego dnia znów przyszedł i za drzewem przysiadł. Strzyga przyleciała, zająca ubiła i zwiała. Zachwycić się zdążył jeno jej dłońmi bladymi i smukłymi. Przyszedł i trzeciego wieczora i czekał… Strzyga przyleciała, kruczysko ubiła i zwiała. Zachwycić się zdążył jej błyskiem w oczach… i sam nie wiedział czy wampirzyca go widziała, czy tylko mu się zdało… Przyszedł następnej nocy, gdy księżyc był w pełni, dziewczę ubić w otwartej walce. Wyszedł na polanę i czeka. Strzyga przyleciała i siadła przed nim, i w oczy mu zagląda… „Znam ja ciebie, wojowniku… Nie ty pierwszy tu przychodzisz mię ubić. Obserwujesz mnie już trzy noce… a nie stajesz ze mną do walki… ciekawam dlaczego?” Litobor uśmiechnął się i odrzekł: „Chciałem wiedzieć z czym przyszło mi się zmierzyć…” Strzyga zachichotała: „Ot i cała ja… I jak ci się podobam?” „Piękne z ciebie niewieście, ale ubić cię muszę, tak obiecałem…” „To ucałuj mnie raz chociaż, pięknooki chłopcze, nim cię z lubością zagryzę…” I spełnił Lubomir strzygi prośbę, ucałował ją mocno… i nim ta zdążyła zęby w niego wtopić, sztyletem serce jej przebił. Padła strzyga w jego ramiona, szamocze się, bełkocze… złapał ją mocno i w oczy jej spogląda, czekając aż przestaną trzepotać jej powieki. Zastygła dziewoja. „Och, jakżeś ty piękna, strzygo, niedolo moja. Kochać bym chciał taką, co złoty warkocz ma jako ty, smukłe dłonie ma jako ty i oczy błyszczące jako ty… Alem cię ubić musiał…” i zapłakał nad śmiercią poczwary.
Wtem słońce wzeszło, deszcz zaczął kropić… a dziewczę nagle rumieńców nabrało i budzi się jakby z głębokiego snu: „O, mój miły wojowniku, klątwę odegnałeś, jam teraz cała twoja…” I stała się człekiem wampirzyca… A Strzybuch? Siedzi w strumieniu i dalej się śmieje… bo ceną za życie wypierza było jezioro krwi, z której bożki utkały niejedno łono dla tych, co jak wiedźma pragnęły synów i cór.

Podziel się

Facebook
zanurz się w innych pieśniach