A niech mnie Perun trzaśnie! Ale się pogoda zrobiła… plucha jak się patrzy. Buty naprawiłem, więc jeszcze pożyją, a stary Wij trochę pochodzi… Na nos kapie, a jak nie kapie, to jakoś buro… Do wszystkich słowiańskich czortów jest ta pogoda… Tak, tak, stary Wij wrócił do narzekania… czyli wracam do formy. Z nosa też mi kapie… nie dziwota w taką pogodę! Ale co to się stało?! Wszystkich ludzi wywiało w tej osadzie… jakby nie dym unoszący się nad chatami, to bym pomyślał, że tu jaka pożoga przeszła… Żywej duszy nie uraczysz… i z kim Wij ma rozmawiać? Kogo swą opowieścią raczyć? Jest tu kto? A może ich licho jakie do domów przegnało? Wieczór jeszcze nie taki późny… pieśni by się pośpiewało przy ogniu, piwa ciepłego napiło na rozgrzanie… A tak pustka… Do Szeptuchy chyba poczłapię… piwa nie ma, ale jaki napar gorący dla Wija znajdzie, a i czasu na mą opowieść ma sporo…
A co to? Szeptucha też wybyła?! W taką pogodę to tylko nas dwoje może chodzić po tym błocku… Nie dziwię się, że wszyscy się grzeją przy ogniu… Chatę by mi tu ktoś mógł wybudować! Na Peruna! Chatę dla Wija! A tymczasem… jedno miejsce, które zda się być jeszcze gwarne i przychylne mej opowieści… to karczma. Ogrzeję się, zjem jaką polewkę lub brejkę… O! I piwa się napiję… Pewnie spotkam tam Mojmira (to przekleństwo słowiańskiego handlu!), ale niech stracę… suche buty i dobra strawa warte są tej ceny…