– O, sława… tobie piękności! Jakże ci na imię niewiasto? Damroka… zacne prastare imię. Po babce powiadasz? Wielbię ja twoje długie kosmyki, co jaśnieją blaskiem dojrzałego żyta. I twe oczy wielbię, Damroko, co jak głębie górskich strumieni mienią się błękitem… Moje imię!? Mojmir się do stóp twych kłania. Kim jestem? Wielkim znawcą w dziedzinie szerokiego handlu… A… kupić byś coś chciała? Napój miłosny? Jakbyś mnie umiłowała, to… No dobrze, dobrze…. rozchmurz się dziewojo… na miłość to do babki! Znaczy do Szeptuchy. Zielarka też ci tu wiele nie pomoże. Ja zaklęć nie sprzedaję…
Zaczekaj! Zaczekaj, Damroko! Mam jednak coś wyjątkowego! Specjalnie dla ciebie. Tylko znajdę… chwilunia… O! Są! Proszę… Ale co, że puste… Oczywiście, że flakon nie jest pusty! W środku są najczystsze, najprawdziwsze łzy Dziedzileli! Wydaje się puste, bo ich nie widzisz. A jak byś chciała zobaczyć coś, co jest niewidzialne?! No jakże! Nie kłamię, klnę się na… na kogo by tu było bezpiecznie… Że też nie mamy swojego Lokiego… A wiesz, nie będę się zaklinać, bo to najczystsze niewidzialne łzy Dziedzileli, które ci daję! Co z nimi robić? Co z nimi się robi… Hm… Wlewasz kilka kropel przed snem do łagodnego naparu z lipy i śpiewasz jedną pieśń na cześć Łady. I tak przez trzy wieczory… Potem jak spotkasz swego wybrankach i zakuka kukułka, to ten ci jest pisany. A jak nie zakuka? To Lela ma co do ciebie inne plany! Wtedy wylej łez resztę pod drzewem lipowym, twarz umyj zimną ze strumienia wodą i czekaj… do siedmiu wiosen pójdziesz za mąż. Lela ci miłość twego życia ześle… Nie, nic płacić nie trzeba. Nie mnie dziękuj… Tylko do Łady się pomódl, ona jest od spraw sercowych… i rodzinnych… no… poszła, pięknowłosa. I poszła…
I co… naprawdę uwierzyliście, że we flakonie dałem jej łzy Dziedzileli? Bo ona chyba tak…