I mówię ci, Mściowoju… Siedzi człek w karczmie i… pije… a jak pije, to ma taką wyobraźnię, że… sobie tego nie wyobrażasz nawet… Idę ci ja do karczmy, nie dalej jak wczoraj. Sam wiesz, że interes przy takim deszczu to idzie marnie, bo ani mnie się przy kramie siedzieć nie chce, ani tobie się nie chce… ani tym bardziej ludkowi naszemu się nie chce nosa z chałupy wyściubić, bo… no bo? No bo mokną! I tak sobie idę i moknę… z kaptura mi na brodę kapie, na nos kapie i tak człekowi jakoś nieprzyjemnie. I myślę… jak przy kramie stoję to mam chociaż jakie płótno, co trochę nie przemaka, to mi po nosie nie cieknie… i… i… nagle! Olśnienie! A jakbym tak zmajstrował takie przenośne płótno? No genialne! Idziesz drogą, deszcz pada, a ty, jak jaki Rzymianin w lektyce, masz przenośny dach! Na kiju majstrujesz sobie z żerdek taką krateczkę, do niej mocujesz grubą skórę i płótno jakieś… i masz gotowy przenośny dach… no nad nazwą to ja cały wczorajszy upojny wieczór myślałem… aż przyszedł stary Wij… no i mu opowiadam o tym moim zmyślnym wynalazku… A on mi mówi… a nazwij, że to, niebogi Mojmirze, „niekapnik”, bo na łeb ci przecie dzięki temu nie kapie… i krzyczę ja: „Kochany Wiju, jak ci się mam odwdzięczyć!? Ty to masz głowę, przyjacielu drogi…” A Wij mi jeno rzecze… „Weź ty mi piwo postaw i… przez chwilę się nie odzywaj… opowiem ci coś…” I tak się z tego szczęścia spiłem, że… idąc do swej chaty, to ledwo ścieżkę widziałem… i powiem ci, Mściwoju… w tym moim zwidzie… pośliznąłem się i bach… leżę jak długi w błocie… na tym zakręcie, niedaleko chałupy Kociebora… i jak mi w uszach zadzwoni… i trach! Nowy pomysł jak grom perunowy we mnie uderza… No… jakby my w osadzie jakieś takie kanały po bokach ścieżek zmajstrowali i z desek pozbijali kładki… to żadna plucha niestraszna… jutro do samego wodza z rana z tym pójdę, bo dziś to wstałem… jak już się ściemniało powoli… ja częściej, Mściwoju, muszę do karczmy przychodzić… coś czuję, że tu mój biznes się rozwinie… („Mmm… jeśli wszystkiego nie przepijesz…”) Cóżeś rzekł, Mściwoju?
Zerkadło Mojmira
Bierzesz taki wynalazek, wieszasz na ścianie i zerkasz… A tam?! Widzisz swoją mordkę!